Czy powinniśmy się obawiać niedoborów białka? A może czegoś zupełnie innego, o czym się wcale nie mówi?
3 FAKTY NA TEMAT
1) Białko w samych roślinach może być pełnowartościowe. Wystarczy odpowiednio uzupełniać aminokwasy, np. łącząc soczewicę z ryżem, czy jedząc komosę ryżową. Jest mnóstwo przykładów. To żaden problem i wbrew pozorom to proste, jednak niepotrzebne dla osób nietrenujących.
2) Badania pokazują, że weganie i wegetarianie jedzą 70% więcej białka niż powinni.
3) Badania pokazują, że aż 97% Amerykanów dostarcza odpowiednią ilość białka do organizmu i tyle samo (97%) brakuje błonnika w diecie, a pozostałe 3% dostarcza tylko jego minimalną rekomendowaną ilość. Natomiast osoby jedzące w 100% roślinnie, jedzą średnio trzykrotnie więcej błonnika od przeciętnego Amerykanina na diecie standardowej.
Jak widać, białko nie jest żadnym problemem, jest nim jednak coś o czym wcale się nie mówi – błonnik. Jego niewystarczająca ilość w diecie niesie za sobą poważne skutki. Jest ściśle powiązana z ryzykiem cukrzycy, zespołem metabolicznym, chorobami sercowo-naczyniowymi, otyłością i różnorakimi nowotworami, tak samo jak wysoki cholesterol, nadciśnienie i cukier we krwi.
Dlaczego więc wciąż martwimy się niedoborami białka, a nie mówi się o realnym problemie, jaki jest niedobór błonnika? Dlaczego wciąż słyszy się, że osoby na dietach roślinnych mają problemy z pozyskaniem białka (co jak widzimy jest zupełnie nieuzasadnione), natomiast wcale nie mówi się o realnym problemie błonnika w konwencjonalnych dietach. Ludzie zwyczajnie nie zdają sobie sprawy z tego, co jest w ich pożywieniu, stąd niedobory, choroby, otyłość, złe samopoczucie, cera, itd. Innym aspektem jest także to, że nie lubimy się mylić, więc jeśli ktoś mówi nam coś niezgodnego z naszymi przekonaniami, o wiele wygodniej jest powiedzieć, że to on się myli, wcale się nad tym nie zastanawiając.
Chcesz uświadomić znajomych? Podaj dalej. 🙂